Grobowiec znajduje się we wschodniej części Parku Tysiąclecia. Obok krematorium jest jednym z najciekawszych pozostałości byłego cmentarza, znajdującego się w tym parku.
Pokaż Grobowiec fabrykanta Beuchelta na większej mapie
Akcja grupy artystycznej Fabryczna13:
1.Oczyszczenie grobowca Beuchelta w Zielonej Górze. Jego duch był zły i postanowiłem to zmienić. Powiadomiłem prasę i zawiadomiłem znajomych.
2.Energię należało oczyścić i do tego celu przydał się bęben na którym grał Andrzej Kwiatkowski.
3.Przez długie lata, ludzie zrobili z grobu toaletę.
5.Na środku placu ustawiłem wannę z wodą.
6.Dwóch mieszkańców sadzi
zdjęcia od ekipy z byłej galerii na Fabrycznej 13
Ongiś w Zielonej Górze był zaułek artystów. W takiej Warszawie miasto specjalnie obniża czynsze i robi konkursy na wynajem lokali dostępne jedynie dla stowarzyszeń i organizacji artystycznych, po to by takie środowiska miały się gdzie podziać. W Zielonej Górze część bardziej "streetartowych" artystów wywalono po prostu z owej Fabrycznej, już ich tam w każdym bądź razie nie ma. Nawet i oni, jak i wszystko inne, rozjechali się po świecie gdzie był większy na nich popyt. Dawna Fabryczna 13 to już historia. Mam od nich trochę zdjęć, które powoli będę wrzucał. Znalazłem je podczas porządków na komputerze.
 |
Wolę karnawał Notting Hill w Londynie |
Może tak króciutko. Na Winobranie się wybrałem raz, przeszedłem się przez jarmark, i nie znalazłem absolutnie nic ciekawego.
Dziwi mnie czemu cisną tam tłumy mieszczan- to estetyka odpustowa. Gdy w tym tygodniu spędzałem trzy wieczory w mieście, za każdym razem z uwaga sprawdzałem program winobrania. Nie było absolutnie nic co mogłoby mnie wyciągnąć na ową fiestę. Lubię jump up d'n'b, jungle, ragga, dancehall, socę, orkiestry steelpans i samby, capoeirę angolę, capoeirę regional, minimalistyczną operę współczesną, kuchnię wegańską, grę na bębnach, muzykę korzeni, et cetera et cetera. Nie mam problemów ze znalezieniem festiwali muzycznych w Polsce, a tym bardziej na świecie. Z tego co widzę po znajomych, mam raczej "mainstreamowe" gusta. Porównując, patrzę na ekipę chyba pół tysiąca moich znajomych, głównie 30-latków, w znanej sieci społecznościowej.
Na winobraniu 2010 zobaczyłem że jest to impreza dla określonej warstwy ludności o dość komercyjnych, niespecjalnie ambitnych gustach, i ma ściśle lokalny charakter, ograniczony może głównie do gminy. Nawet nie sądzę że dojechali tutaj ludzie z całego tutejszego powiatu. Nie sądzę też że z domów wyszli moi znajomi czy koledzy- niestety, absolutnie nie było po co. Jedyne co mi bardzo przypadło go gustu to galery na Odrze. Dwukrotnie oglądałem je z mostu. Wyglądają jak prawdziwe tramwaje rzeczne. Słyszałem też że była klubowa impreza z polskim rapem.
zdjęcia: Joanna Piotrowska. Pierwsze to chyba Klępsk...
Lubuskie warte zachodu? Chyba nie. Jako manager jestem wpieklony ilekroć dotrę na zachodni koniec Polski. Relatywnie nic tu nie ma, żadnej infrastruktury dla pokolenia Y. Są jeziora, ale co z tego? Docieram w tą część Polski mniej chętnie.
Jeżdżę na rozmaite polskie pojezierza korzystać z wyciągów do wakeboardu. Nie można sobie wyobrazić bardziej widowiskowego sportu. Mało w której dyscyplinie można sobie trzaskać w miarę bezpieczne flipy i salta. Nie jestem żadnym wypasionym zawodnikiem, ale znam takich wymiataczy którzy robią takie ewolucje, jakieś raleye, że wara opada. Mieszkają w Niemczech, tam jest około 80-90 wyciągów w 65. lokalizacjach.
Na świecie wyciągi są w 34 krajach, jest ich około 300 W Polsce jest ich kilka, po jednym na każdym pojezierzu. Często ich budowę sfinansowały miejscowe samorządy, ze dwa są prywatne. Z tego co się dowiadywałem, koszty takiej inwestycji to ok. 800-900 tys. PLN (ok. 200 tys. euro). Ceny biletów po stronie niemieckiej są kilkakrotnie wyższe więc bardzo możliwe że wyciąg do wake’a (łejka) przy polskiej granicy zachodniej byłby megastrzłem w dziesiątkę. Po stronie niemieckiej wyciągi są co kilkadziesiąt kilometrów.
Technika ewolucji na takich wyciągach polega na wytworzeniu oporu, nacisku, deską o wodę, i pociągnięcia linki wyciągu, tak że jesteśmy „katapultowani”, wybijając się od wody. Mamy wtedy czas na efektowne raleye, beer-spiny i graby. Oczywiście, można walnąć o taflę jeziora przy pełnej prędkości, ale trudno się połamać, jak na innych tego typu sportach. Gdy się uczyłem, uległem namowom jakiegoś 12-latka i wjechałem na wakepark, teren pełen kickerów i boxów, różnych przeszkód. Niestety, dla początkujących nie było tam różowo, choć ów młody skejt pokonywał to z łatwością. Ponadto starsze osoby jeżdżą na takich wyciągach na nartach wodnych. Są też różne wynalazki w stylu wake skate’a. Nie jest to też rzecz dla słabeuszy, po całym dniu ujeżdżania fal zwykle padam na łóżko, i mam zakwasy przez cały następny dzień.
A. Fularz
Niezbyt aktualna lista wyciągów: http://www.cablewakeboard.net
Tak po prostu. Mieszkałem ongiś po drugiej stronie rzeki. By dotrzeć do miast po polskiej stronie, nadkładało się 30-40 km. Do dziś się to nie zmieniło, a 10 lat co najmniej minęło...
Most w Kłopocie/ Eisenhuettenstadt:
Pokaż Półmost w Kłopocie/ Eisenhuettenstadt na większej mapie
Touchdown Zielona Góra, Winobranie. Mam chwilkę czasu, idę spacerkiem od Rynku Staromiejskiego do Placu Bohaterów. Tłumy, ale do czego się kłębią?
Winobranie to kolejny jarmark- takie wrażenie można odnieść przechadzając się tamtędy w porze popołudniowej….
Brody są położone na zachód od Lubska, w południowo-zachodniej części województwa
Wyświetl większą mapę
Brody- pałac