Fot. Wycinki "Lasów Państwowych"u podnóża Jagodowego Wzgórza. fot. R. Głód
Chyba niekompletna, ale alarmująca. Najstraszniejsza jest działalność Lasów Państwowych u podnóża Góry Wilkanowskiej- wycina tam się poszycie leśne, wszelkie krzewy i mniejsze drzewa, mimo że jest to najciekawszy przyrodniczo fragment lasów na Wzgórzach Piastowskich.
View Larger Map
Południowy stok Góry Wilkanowskiej (wzniesienia morenowego z piasku) obfituje w ciekawe wąwozy w liczbie dwóch. Oto wąwóz po wschodniej stronie góry. Zdjęcia z dziś, autor: R. Głód
Ruszyła strona http://www.parkpoetow.prv.pl z poniższą mapą choć niespecjalnie działa.
Mapa powiększalna:
View Larger Map
Odnosnik:
http://maps.google.co.uk/maps/ms?hl=en&ie=UTF8&msa=0&msid=104746911036818565732.00045f0bf63c55a52cd0e&ll=51.944053,15.539625&spn=0.009801,0.019226&z=16
Mapa i fotografie:
Znów będzie lato, a wraz z nim sezon turystyczny. I już od razu nasze miasto może spisać go na straty. Dlaczego? Lista braków jest spora.
Fot. Wieża Bismarcka, autor: tb808
Wciąż nie jesteśmy otwarci na najbardziej chyba liczną grupę zachodnioeuropejskich turystów masowych- backpakersów. Przyjeżdżają tacy z plecakiem, i nawet nie mają gdzie się udać- w Zielonej Górze wciąż brakuje schroniska młodzieżowego, hostelu o standardowym poziomie (a tym nie jest już szkolna sala z łóżkami zamykana na klucz o 10 wieczorem).
Normą miast nastawionych na turystów zachodnioeuropejskich jest działalność jednego lub kilku hosteli zorientowanych pod masowych turystów anglojęzycznych. Hostele te tanie schroniska (ceny do 30-40 PLN za nocleg) oferujące noclegi w wieloosobowych pokojach za niewygórowane ceny. Zatrudniają one obsługę biegle mówiącą w językach obcych i mogącą doradzić im w dalszej podróży, zareklamować lokalne atrakcje oraz ostrzec przed ewentualnymi niebezpieczeństwami.
Niestety, tych kategorii nie spełniają żadne schroniska młodzieżowe na Ziemi Lubuskiej. Nie są one nastawione na obcojęzycznych podróżnych, nie zatrudniają kompetentnej i pomocnej kadry biegle władającej takimi językami, nie są tez reklamowane jako oferujące usługi zorientowane pod tą liczna grupę turystów. Zresztą, są to placówki państwowe o dość sztywnej formule, nie mogące zapewnić atrakcyjnego miejsca pobytu dla zachodnioeuropejskich turystów z plecakami. Ponadto, nie dbają one o marketing, wobec czego wiedza o ich ofercie jest znikoma i nie trafia do turystów z plecakami zwiedzających nasz kraj. Trafić nie jest tak trudno- wystarczą ulotki reklamujące tern region i jego atrakcje i hostele rozłożone w innych hostelach w całej Polsce czy po zachodniej stronie granicy.
W wielu miastach atrakcyjnych turystycznie jest kilka do kilkunastu hosteli. Szczególnie w Krakowie przyrost miejsc w hotelach dla turystów z plecakami jest najszybszy w Europie. Zaskakuje fakt iż Zielona Góra, położona relatywnie blisko granicy, nie posiada takiego obiektu.
Ramka: Co to jest hostel? (wg studentnews.pl)
To miejsce, w którym
udzielanie noclegu nie jest zwykłą usługą, ale formą sztuki. Bo sztuką
jest dać gościowi niemal wszystko, czego zapragnie, za najniższą z
możliwych cenę. Hostele na całym świecie prześcigają się w oferowaniu usług
gratis: od dostępu do Interenetu, przez pralnię, do szalonej imprezy w dmuchanym
basenie na środku korytarza włącznie.
Hostele to jednak nie tylko
sposób na tanie spanie. To cała filozofia podróżowania. Ze słowem: „hostel”
nierozerwalnie łączy się pojęcie: „backpacker”, czyli: „człowiek z plecakiem”.
To on najczęściej zatrzymuje się w hostelach. Ponieważ zazwyczaj podróżuje
samotnie, chętnie wybiera łóżko w sali zbiorowej, żeby poznać innych
„backpackersów”. We wspólnej kuchni gotują razem obiad, piją piwo i taką
nowopowstałą paczką uderzają na miasto.
Hostel jest więc miejscem
spotkania obieżyświatów, indywidualistów, którzy wymieniają się nie tylko
praktycznymi informacjami, ale poglądami na życie.
BACKPACKER – czyli człowiek z plecakiem. Dzisiaj coraz częściej mówi się o nim:
„turysta indywidualny”, bo sam planuje, co będzie zwiedzać, czym będzie się
przemieszczać i gdzie będzie nocować. Jego wyprawa trwa zazwyczaj dłużej, niż
trzy tygodnie. W ekstremalnych przypadkach trwa nawet kilka
lat.
DORM – od ang. „dormitory”, pokój wieloosobowy, najczęściej
wybierany przez oszczędnego backpackersa
LOCKER – czyli znajdująca
się w dormie szafka na rzeczy osobiste, zamykana na kłódkę. Dziesięć lat temu
nie uświadczyłbyś jej w żadnym hostelu. Dziś jej brak dyskwalifikuje hostel.
Znak czasów?
LONELY PLANET – nadal biblia bacpackersów, choć powoli
ustępuje miejsca popularnym portalom turystycznym
RTW – z ang.
Round The World Tour, ulubiona forma podróżowania turystów z Australii i Nowej
Zelandii. Sami zgadnijcie, dlaczego.
(NO) LOCKOUT / (NO) CURFEW –
obowiązkowa zasada w każdym szanującym się hostelu. Oznacza tyle, że możecie
wrócić do swojego pokoju, o każdej porze, bez poczucia winy, że obudziliście
odźwiernego
najbliższy hostel koło Ziel. Góry:
http://www.redhostel.noclegizielonagora.net/
Byliśmy w Zamościu. Przez rok od ostatniej wizyty miasto się gigantycznie zmieniło. Szare, zmurszałe wiekiem kamienice przy rynku są odnowione, a gigantyczny ratusz jest w remoncie. Rynek tętni życiem, okoliczne bary są pełne (jeden z nich prowadzi matka dziewczyny w dredach która się nami opiekuje). Za chwilę występujemy jako orkiestra bębniarska na trwającym właśnie na rynku finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Oprócz tego na rynku działa lodowisko, dzięki czemu miejski gwar na tym placu nie ustaje do późna.
Mimo że jest niedzielny wieczór, działa informacja turystyczna w ratuszu, wewnątrz której oglądam dokładne mapy wycieczek pieszych po Roztoczu. Roztocze to po prostu pagórkowaty teren, bez porównania mniej urozmaicony niż okolice Zielonej Góry, ale za to jest rozreklamowany jakby był co najmniej znanymi górami. To nie są ciemne okienka izdebki informacji turystycznej jaką pamiętam z ul. Kupieckiej w Zielonej Górze, ale przestronne wnętrza ze szczegółowymi informacjami na temat wszystkich atrakcji bliższej i dalszej okolicy. Pora chyba by u nas wysiedlić radnych z ich sali obrad i zrobić tam punkt informacji turystycznej.
Szkoda, że w Zielonej Górze tak wiele osób zwracało wielokrotnie władzom miasta i regionu uwagę na to w jaki sposób eksponuje się walory naszego regionu. Efekt ich uwag był żaden. No tak, po co inwestować w turystykę, u nas w Lubuskiem jest tak nieciekawie. A w porównaniu z takim Zamościem i jego okolicami to nie powinniśmy się niczego wstydzić. No, chyba że podejścia polityków do sprawy promocji regionu.
Obawiam się że tutejsi włodarze po prostu nie są turystami, wobec czego nawet nie rozumieją potrzeb turysty, i nie będą potrafili do niego dotrzeć. Szkoda, że nie ma komu promować Pojezierza Lubuskiego, Wschodnich Łużyc, „Gór Zielonogórskich”, Oderwaldu. Nikt nie wypromuje Zielonej Góry, czy Kożuchowa, Wschowy, Bytomia, Łagowa.
Brak jest produktów turystycznych- rejsów stateczkiem po Odrze, możliwości wypożyczenia roweru i bezpiecznej podróży po „górach” wokół Zielonej Góry które są polecane nawet w czasopismach dla rowerzystów. Ścieżki są tak kiepsko oznakowane iż nawet ja ostatnio jadac tam rowerem nie od razu trafiłem na Górę Wilkanowską, mimo że już tam kiedyś byłem. Nikt nie wytyczył Szlaku Księstwa Żagańskiego, Szlaku Lubuskich Zamków i Pałacy. Wciąż nie ma nawet porządnego przewodnika po Ziemi Lubuskiej, są jedynie nudne publikacje na wpół naukowe.
Brakuje infrastruktury- mimo moich apeli w całym województwie wciąż nie ma typowego schroniska młodzieżowego, tego taniego „hostelu” nastawionego na masy biednych i młodych turystów z plecakami z całego świata. Dziś jesteśmy w świecie turystyki nigdzie, i bynajmniej nie idziemy w żadną dobrą stronę.
Wschowa, Dożynkowy piknik, 2005 r.
Zielona Góra, Plac Bohaterów, 2005 r.
Aż się wierzyć że kiedyś my mieliśmy tyle energii...
W ramach porządków w szufladach: Apel sprzed kilku lat.
Ziemia Lubuska nie posiada zbyt wielu miejsc przyrodniczo cennych. Dlatego też my niżej podpisani chcemy by zaniechano gospodarki leśnej i wycinki drzew na obszarze lasów nadodrzańskich pomiędzy miejscowością Krępa a rzeką Odrą, tzw. Oderwaldu oraz wycinki lasów porastających Wał Zielonogórski. Są to lasy unikalne w skali naszego regionu- porastają one obszary o znacznych walorach krajobrazowych- pierwszy pas wzniesień począwszy od Morza Bałtyckiego oraz malownicze zakola starorzecza Odry. Oderwald jest największym obszarem porośniętych lasami starorzeczy Odry w jej górnym i środkowym biegu.
Oderwald winien być Parkiem Narodowym. My prosimy jedynie o uznanie go za park krajobrazowy oraz o wstrzymanie wycinek drzew na jego terenie. Chcemy także objęcia tym statusem lasów za amfiteatrem i Parkiem Piastowskich, lasów porastających dawne kopalnie pomiędzy Campusem A a obwodnicą mi ejską oraz lasów pomiędzy Raculką a ul. Wrocawską i Wieżą Braniborską.Eksploatacja tych lasów przez Lasy Państwowe trwa nadal, niszczone są fragmenty lasu np. porośnięte w dużej mierze świerkami, ze względu na wysoką cenę tego gatunku drewna na rynku. Wycinane są dębowe aleje oraz inne cenne rodzaje drzewostanu.
Dlategoteż niżej podpisani pod niniejszym apelem domagają się:
-bezwzględnego zatrzymania wyrębu drzew w drzewostanach naturalnych Oderwaldu i lasów porastających Wa Zielonogórski oraz tereny pokopalniane.
-Powstrzymania wszelkich działań które mogą wpłynąć na niszczenie przyrody Oderwaldu i Lasów Wału Zielonogórskiego
-Objęcia ochroną w formie parku krajobrazowego całego obszaru lasów Oderwaldu i Wału Zielonogórskiego- dla obecnych i przyszłych pokoleń!
Zebrano bodajże 600 podpisów studentów UZ.
 |
W drodze do Oderwaldu |
 |
Krępa, Ryneczek |
 |
Skrzyżowanie przy ryneczku, Krępa |
 |
Panorama wsi |
 |
Oderwald |
 |
Widok z Grobli Odrzańskiej |
 |
Wał Przeciwpowodziowy |
 |
Pomost- niestety, nie dla dużych łodzi pasażerskich czy małych statków wycieczkowych. |
Foto wg gazeta.pl

Odbudujmy synagogę spaloną przez nazistów z SA w nocy z 9/10 listopada 1938. Fasadę synagogi można odbudować poprzez znalezienie prywatnego inwestora który w zamian za odbudowę fasady dawnego budynku będzie mógl wykorzystać jego wnętrze w celach komercyjnych. Tak w Warszawie odbudowano Palac Jablonowskich na placu Teatralnym. Teraz w środku jest bank. Pieniądze publiczne nie są konieczne by coś odbudować. Nie musi też ten budynek powstać dokladnie w tym samym miejscu i w takich samych wymiarach. Mam nadzieję że znajdą się politycy którzy pociągną sprawę. Zachęcam do odtworzenia tej ciekawej architektury i przywrócenia tego obiektu miastu.
Jesień urzeka paletą barw. Wczoraj, wiedziony przeczuciem, skorzystałem ze słońca i odbyliśmy z kolegą przejażdżkę rowerową. Mieliśmy skakać na dropach do downhillu, ale kumpel wolał pojeździć po okolicy. Wzgórza wokół Zielonej Góry, ponad 100-tysięcznego miasta, pełne wąwozów, dolin, gór, są kompletnie niezagospodarowane turystycznie. Brak tablic z mapami, kierunkowskazów. Sam nigdy bym nie trafił przez te lasy do Świdnicy, a wieży Bismarcka za pierwszym razem szukałem przez dość spory czas.
Fot. Widok na Park Poetów i staw Dziady
Ongiś zaczepili nas rzadcy tu spacerowicze pytając o kierunek na wieżę widokową, zbudowaną jeszcze przez Bismarcka. Wieża, upaństwowiona przez Lasy Państwowe, jest oczywiście nieczynna dla zwiedzających (akurat fotografował ją tb808). A najwyższy punkt okolicy- Góra Wilkanowska, na której owa wieża się znajduje, w mojej młodości oferowała wspaniały widok na otaczające doliny. Dziś całkiem zarosła.
Przeraża trochę gospodarka leśna w wykonaniu Lasów Państwowych. Ziemia Lubuska mogłaby mieć taką piękną przyrodę, takie wspaniałe lasy, gdyby nie ta firma dla której las równa się rzędy sosen, plantacja drzew o przeznaczeniu gospodarczym. Lasy Państwowe w okolicach Góry Wilkanowskiej wycinają dzikie i oryginalne poszycie leśne w tych co bardziej naturalnych fragmentach lasu. Całe fragmenty lasów grochodrzewowych (akacjowych) tamże występujących idą pod piły.
Fot. Widok z Wieży Braniborskiej, archiwum
Fot. Widok z Wieży Braniborskiej, archiwum
Oglądałem trzy fragmenty wyciętych przez nich lasów świerkowych występujących na podmokłych terenach. Lasom Państwowym świerki widać są przydatne, ale nowych nie zasadzą. Ci ludzie zawsze mają gładkie wytłumaczenie, próbują sugerować że ktoś się nie zna, tudzież że drzewa były niezdrowe. Nie wierzę. A jeśli oni tną po prostu wszystko co nie jest sosną, chcąc mieć lasy gospodarcze, a nie rekreacyjne?
Gdyby nie owe lasy państwowe, na całych tych terenach możnaby posadzić różnorodne gatunki drzew, odtworzyć tu naturalne lasy jakie kiedyś porastały te tereny. Choćby tylko tam gdzie będzie to atrakcją dla turystów, choćby na owych wzgórzach. A tak- lasy państwowe. Ach, szkoda gadać.
Mój przewodnik zaprowadził mnie na wieżę zbudowaną na podświdnickich wzgórzach przez myśliwych. Cisza, spokój. Słychać tylko szelest przyrody, odgłos wiatru. Słońce, szpaler drzew szosy Świdnica- Ochla. W oddali jak okiem sięgnąć- lasy, doliny, hen daleko inne wzgórza, jakieś niewielkie góry nawet. Warto pedałować godzinę by dotrzeć na taką wieżę. Zjeżdżamy do Świdnicy- a tu, na ulicy Długiej, od strony Wilkanowa- jak w górach, domy zbudowane na stromym zboczu, ulica wijąca się pod wzniesieniem.
Droga którą wracaliśmy była mi nieznana. Nie ma ścieżek rowerowych, więc ze Świdnicy skręciliśmy w las gdy tylko zaczęła się ruchliwa szosa do Żar. Stromo, piękne świerki w dolince. Potem przejażdżka przez Wilkanów. Dom z własnym boiskiem do kosza, może i kortami. Kościół, zresztą nowy, schowany w głębi wioski. Ulice powstałe nagle na dawnych polach. Kiedyś domy miały numery kolejne, bez nazw ulic, dziś jest tu kilka tuzinów ulic. Jedziemy Doliną Zieloną, wyjeżdżamy na działki i przez nie, jadąc prosto, docieramy na Glinianki. Szkoda, że zlikwidowano tory kolejki do wożenia gliny jaka działała tu w moim dzieciństwie. Dziś byłaby to świetna atrakcja turystyczna dla dzieciaków, i biznes dla kogoś.
Fot. Wzgórza Piastowskie
Jadę nieznaną mi asfaltową alejką spacerową łączącą os. Cegielnia z ulicą Francuską. Wyjeżdżamy na ul. Bułgarskiej. Zielona Góra od tej strony wygląda jak kurort, miasto wczasowiskowe. Osiedla są pełne zieleni, nawet słupy oświetleniowe mają coś z kurortu. Sporo osób spaceruje. A mi jakoś przykro, że tutejsze góry i górki są tak nieznane, zapomniane. Pamięta o nich tylko mój przewodnik, fanatyk downhillu, skakania na rowerze z hopek z miniskoczni jakich jest nieco w naszych lasach. No cóż, mieszkańcy Zielonej Góry mają inne, nizinne rozrywki, a nazwa miasta, jak widać, niezobowiązuje.
Adam Fularz
Fot. Dolina Gęśnika, od ul. Źródlanej do Ludowej
 |
Fot. cc wikimedia |